20 września 1976 wyruszyłem w swoją pierwszą podróż do Radomia, decydując się — że tak powiem — na całość. To znaczy już wtedy myślałem, że to się może skończyć zamknięciem. Uznałem, że jeżeli nawet mnie zamkną na te dwa czy trzy lata, to trudno, ale tak trzeba. I kiedy ten fakt sobie uświadomiłem, w tym momencie w gruncie rzeczy przestałem się niepokoić, bo uważałem, że to warto. [...]
Większym dla mnie problemem była umiejętność nawiązania kontaktu z rodzinami. Byłem przekonany, że mam w ogóle słaby kontakt z ludźmi, że jestem mało komunikatywny i wyobrażenie sobie takiej sytuacji, że nagle staję w drzwiach u jakichś zupełnie obcych ludzi i mam powiedzieć, kto ja jestem, po co ja jestem, i że ja im chcę pomóc, to mnie troszeczkę przerastało. Po prostu bałem się, czy mnie nie wyrzucą za drzwi, bo to była taka przedziwna sytuacja, coś podobnego do świadka Jehowy.
Radom, 20 września
Janina Jankowska, Portrety niedokończone. Rozmowy z twórcami „Solidarności” 1980-1981, oprac. Andrzej Friszke, Warszawa 2004.
Siedziałem na Rakowieckiej. 28 sierpnia otrzymałem sankcję prokuratorską. W miłym towarzystwie, stale ktoś nowy przychodził. Już nastrój władzy więziennej wskazywał na to, że chyba stoczni szturmować nie będą. 1 września wyszedłem z więzienia. Poszedłem do naszej przyjaciółki, gdzie spodziewałem się zastać Zosię. Zaprosiłem żonę na obiad do „Bristolu”. Wsiedliśmy w autobus, pamiętam, że na Nowym Świecie autobus minął grupę KPN z transparentem [w rocznicę powstania KPN], przed nimi jechała milicja, za nimi jechała milicja, ale nie przeszkadzała im. Pomyślałem sobie wtedy: jak ta Polska znormalniała. Poczułem się jak w wolnym kraju.
Warszawa, 1 września
Krystyna Jagiełło, Dziedzice bezprawnej wolności, Bydgoszcz 2007.